Już niedługo poznamy ostateczny kształt przepisów podatkowych Polskiego Ładu – największej i najistotniejszej reformy prawa podatkowego ostatnich lat. Rząd zapowiedział w nim historyczną obniżkę podatków, na której zyska 18 mln podatników, w tym prawie 9 mln przestanie płacić podatek PIT. Polski Ład to 14 mld zł więcej w portfelach Polek i Polaków – chwalił się rząd na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego i zapewniał, że niebawem podatki będą sprawiedliwe i prostsze.

Czy aby na pewno?



Pracownicy od dawna czekają na fundamentalną zmianę systemu podatkowego, która przybliży nas do standardów obowiązujących w najbogatszych państwach Unii Europejskiej. Stosują one progresywny klin podatkowy, co oznacza, że osoby o wysokich dochodach obciążone są podatkami i składkami bardziej niż osoby nisko zarabiające. System podatkowy w Polsce jest natomiast regresywny tzn. bardziej obciąża podatników, którzy wykazują niskie dochody. Uprzywilejowuje ponadto osoby prowadzące działalność gospodarczą i pracujące na podstawie umów cywilnoprawnych. Sytuacja ta pogłębia dualizm na rynku pracy. Polski Ład ma ambicje to zmienić. Dlatego rząd zaproponował podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł oraz podwyższenie do 120 tys. zł progu dochodów, po przekroczeniu którego ma zastosowanie 32 proc. stawka podatku. Zmiany te realizują postulaty OPZZ zgłaszane na przestrzeni ostatnich kilku lat, także w trakcie prac Rady Dialogu Społecznego. Z pewnością stanowią największą wartość dodaną Polskiego Ładu oraz krok w kierunku silniejszej progresji podatkowej.

Warto podkreślić, że kwota wolna jest obecnie na zawstydzająco niskim poziomie. Oczywiście jej wzrost jest rozwiązaniem pożądanym z punktu widzenia dobra ogółu podatników, ale również korzystnym dla państwa. Pozostawienie więcej pieniędzy w portfelach podatników, szczególnie tych o najniższych dochodach, przyczyni się do wzrostu popytu krajowego i zagwarantuje wyższe wpływy do budżetu państwa z tytułu podatków pośrednich. Niestety nowe rozwiązanie ma też systemowe wady. Polski Ład nie gwarantuje bowiem automatycznej waloryzacji kwoty wolnej i drugiego progu podatkowego, co oznacza, że za kilka lat znikną korzyści z wprowadzenia przyjaznych podatnikom zmian. Jakakolwiek podwyżka wynagrodzenia albo podjęcie przez pracownika dodatkowego zatrudnienia będą powodować wzrost opodatkowania. W tym zakresie nic się nie zmieni - korekta przedziałów skali podatkowej oraz wysokości kwoty wolnej wciąż będą uzależnione wyłącznie od suwerennej decyzji polityków. W ocenie OPZZ rząd ma jeszcze czas na refleksję i wypracowanie transparentnej formuły waloryzacji w tym zakresie, która złagodzi regresywność systemu podatkowego.

Warto przy tej okazji znacznie zwiększyć wysokość pracowniczych kosztów uzyskania przychodów. Dziś wynoszą one tylko 250 zł miesięcznie i są za niskie w stosunku do wydatków, które ponoszą pracownicy. Dojazdy do pracy, zakup odzieży i posiłków – wszystko to kosztuje coraz więcej, szczególnie przy blisko 6 proc. inflacji. Niestety tu także, podobnie jak w przypadku kwoty wolnej, nie przewidziano mechanizmu, który zapewni ich automatyczny wzrost. Szkoda, ponieważ rozwiązanie to promuje umowy o pracę i legalne zatrudnienie.

Słabością Polskiego Ładu jest z pewnością brak spójności w zakresie opodatkowania emerytur. Z jednej strony rząd zachęca Polki i Polaków do nieprzechodzenia na emeryturę zaraz po osiągnięciu wieku emerytalnego, z drugiej zaś karze ich za dłuższą aktywność zawodową. Co prawda 65 proc. rencistów i emerytów przestanie płacić podatek PIT w związku z podniesieniem kwoty wolnej, ale część emerytów o dochodach powyżej 5000 zł zapłaci wyższy podatek. Stanie się tak, ponieważ podatnicy ci nie będą mogli skorzystać z tzw. ulgi dla klasy średniej. Uwzględniając aktualne problemy rynku pracy, rozwiązanie to nie będzie sprzyjać wydłużaniu aktywności zawodowej, dlatego rząd powinien wycofać się z forsowania tego pomysłu.

Na aprobatę zasługuje z kolei zastosowanie formuły nieodliczanej od podatku składki zdrowotnej. Dziś pracownicy ponoszą większy ciężar ubezpieczenia zdrowotnego, ponieważ składkę odprowadzają proporcjonalnie do swoich dochodów, podczas gdy przedsiębiorcy płacą niższą, zryczałtowaną składkę. Rząd chce to zmienić - wszyscy zapłacą składkę liczoną od dochodu. W efekcie zwiększą się nakłady na opiekę zdrowotną, docelowo do 7 proc. PKB. Jest to szczególnie ważne w okresie postpandemicznym. Liczymy na to, że składka trafi w całości do Narodowego Funduszu Zdrowia i że wkrótce zostaną opracowane programy poprawy dostępności do usług medycznych. Bez tego trudno będzie przekonać pracujących i przedsiębiorców do rzetelnego płacenia wyższej składki zdrowotnej.

Analizując ponad 250 stron ustawy wprowadzającej Polski Ład trudno nie dostrzec, że rząd jeszcze bardziej skomplikował przepisy podatkowe. Już sam algorytm pozwalający skorzystać z ulgi dla klasy średniej stanowi nie lada wyzwanie dla doradców podatkowych i księgowych. A przecież zmniejszenie obciążeń podatkowych obywateli można osiągnąć przy pomocy prostszych i skuteczniejszych instrumentów. Wystarczy wprowadzić silniejszą progresję podatkową poprzez ustanowienie nowych stawek i progów podatkowych zamiast budzącego wiele wątpliwości algorytmu. Rząd nie chce jednak skorzystać z dobrych i sprawdzonych praktyk. Wszystko wskazuje zatem na to, że w przyszłym roku podatki nie będą prostsze w stosowaniu. Pozostaje mieć nadzieję, że będą choć trochę sprawiedliwsze.


Norbert Kusiak

dyrektor Wydziału Polityki Gospodarczej i Funduszy Strukturalnych OPZZ