Miód na kaszel, ibuprofen na gorączkę - to część najnowszych wytycznych, które w ostatnim czasie opublikowały renomowane instytucje. Co jeszcze trzeba wiedzieć o leczeniu COVID-19 w warunkach domowych? Tłumaczy dr Michał Domaszewski.

Artykuł jest częścią akcji Wirtualnej Polski #DbajNiePanikuj

1. Czy COVID-19 jest jak grypa?

Epidemia koronawirusa w Polsce ciągle przybiera na sile. Dotychczasowy rekord to ponad 12 tys. potwierdzonych zakażeń w ciągu doby. Przy takich statystykach plasujemy się w niechlubnej czołówce Europy. Ostatnio niemiecka prasa zapytała wprost: Czy Polska będzie drugą Lombardią? Faktycznie, służba zdrowia jest o krok od załamania, eksperci jednak zwracają uwagę, że na tle innych państw wciąż mamy dość niski odsetek osób hospitalizowanych z powodu COVID-19. Szacuje się, że jest to ok. 10-12 proc. zakażonych.

Tymczasem ponad 80 proc. osób przechodzi zakażenie bezobjawowo lub skąpoobjawowo. Oznacza to, że może doświadczać typowych objawów dla sezonowych infekcji. Dr Domaszewski podkreśla też, że w swojej praktyce rzadko spotyka się z typowymi objawami choroby wywołanej wirusem SARS-CoV-2. Lekarz zwraca uwagę na to, że częściej niż duszności pojawiają się ból głowy i uczucie zmęczenia. Z kolei gorączka nie trwa długo, a zaburzenia węchu i smaku mogą utrzymować się nawet po chorobie.

- Dopóki osoba zakażona koronawirusem nie ma ciężkich objawów i jest wydolna krążeniowo i oddechowo, to hospitalizacja nie jest konieczna - podkreśla dr Michał Domaszewski, lekarz rodzinny i autor popularnego bloga.

Takie osoby zazwyczaj zostają objęte kwarantanną na co najmniej 10 dni. W tym czasie mogą pozostawać w izolatorium bądź w domu pod opieką i nadzorem lekarza rodzinnego. Czy w tym czasie muszą przyjmować jakieś leki?

- Od początku pandemii było wiele sprzecznych informacji na ten temat. Chociażby czy można przyjmować ibuprofen? W ostatnim miesiącu naukowcy zaczęli uzyskiwać względne porozumienie w tej sprawie, więc można powiedzieć, że obecnie mamy spójne wytyczne - mówi dr Domaszewski.

2. Jak leczyć COVID w domu?

Jak podkreśla lekarz rodzinny wciąż nie wymyślono ani "cudownego leku", ani "magicznej pigułki", która kompleksowo leczyłaby COVID-19.

- Dlatego tej choroby nie leczymy przyczynowo, tylko obajwowo - gorączkę, kaszel itp. Samo leczenie w początkowych, skąpobjawowych stadiach niewiele się różni od leczenia niektórych infekcji sezonowych - wyjaśnia lekarz.

Zgodnie z najnowszymi wytycznymi, jeśli osoba zakażona SARS-CoV-2 ma na gorączkę powyżej 38 °C, lekarz może przepisać paracetamol (ok. 4 razy na dobę x 1g) lub/i ibuprofen (3 razy na dobę x 400 mg). Z kolei leczenie kaszlu - eksperci z National Institute for Health and Care Excellence radzą zacząć od miodu.

- Jeśli to nie pomaga, należy wypróbować fosforan kodeiny 4 razy na dobę x 15 mg - mówi Domaszewski.

Zdaniem lekarza ważne jest, aby osoba zakażona miała w domu porządny termometr. - Najlepszy byłby "dotykowy" elektroniczny, ponieważ jest najdokładniejszy. Bezdotykowy termometr może być niedokładny, a rtęciowe są zakazane już od kilku lat - tłumaczy dr Domaszewski.

Według wytycznych, w początkowych stadiach COVID-19 pacjenci nie powinni przyjmować sterydów.

- Zaleca się natomiast wypoczynek i prawidłowe nawodnienie organizmu. Osoba z COVID-19 powinna wypijać ok. 2 litrów wody dziennie - podkreśla lekarz.

3. Kiedy dzwonić do lekarza, a kiedy na pogotowie?

Jak opowiada dr Domaszewski, z jego obserwacji wynika, że z reguły wysoka gorączka nie trwa długo, znika po kilku dniach. Jeśli więc temperatura powyżej 38 °C utrzymuje się dłużej, warto skonsultować to z lekarzem rodzinnym.

- Sygnałem ostrzegawczym może również być każdy nietypowy objaw, ponieważ może świadczyć o innej chorobie bądź procesie toczącym się w naszym organizmie - opowiada Domaszewski. - Jedna z moich pacjentek z COVID-19 miała światłowstręt i sztywność karku. Obawiałem się, że doszło u niej do zapalenia opon mózgowych. Nie wiadomo jeszcze do końca, jakie powikłania może dawać SARS-CoV-2. Na szczęście badania przeprowadzone w szpitalu to wykluczyły. Warto jednak zachować czujność - dodaje.

Zwłaszcza dotyczy to osób z chorobami przewlekłymi. W przypadku cukrzyków alarmującym sygnałem może być wahanie glikemii – nadmierne spadki i wzrosty poziomu cukru we krwi.

- Złym symptomem będzie zarówno zbyt wysokie ciśnienie, jak i zbyt niskie (poniżej 90/60 mmHg). Jeśli przy niskim ciśnieniu rośnie tętno (powyżej 100 uderzeń na minutę), to kolejny powód do kontaktu z lekarzem. Kolejnym niepokojącym objawem jest ból zamostkowy w klatce piersiowej, zwłaszcza jeśli ktoś ma chorobę niedokrwienną serca - opowiada Michał Domaszewski.

Kiedy jednak trzeba wszcząć alarm i zadzwonić po karetkę?

- Takim charakterystycznym i bardzo niepokojącym sygnałem jest nagła niemożność złapania oddechu. Jeśli wystąpiła duszność, wtedy nie warto zwlekać i czekać na teleporadę z lekarzem rodzinnym, tylko od razu dzwonić na pogotowie. Chodzi nie tylko o COVID-19, ale również o inne choroby, które mogą objawiać się w ten sposób - opowiada lekarz. - Spadek "natlenienia" krwi poniżej 95 proc. i związana z nim duszność to wskazanie do hospitalizacji. Niestety, dość często obserwuję u pacjentów taką tendencję, że po prostu boją się jechać do szpitala i robią wszystko, żeby tego uniknąć. W ten sposób tracą ważny czas - podkreśla Michał Domaszewski.

Czym są leczeni pacjenci z COVID-19 w Polsce? Opowiadają lekarze klinicyści.

Wciąż nie ma jednego skutecznego leku na COVID-19. Lekarze jednak mają kilka różnych terapii, podawanych pacjentom w zależności od stopnia zaawansowania choroby. Prof. Katarzyna Życińska oraz prof. Robert Flisiak, którzy na co dzień zajmują się leczeniem zakażonych koronawirusem SARS-CoV-2, opowiadają jak leczeni są pacjenci w Polsce.

1. Remdesivir - lek na COVID-19?

Kiedy na początku pandemii koronawirusa pierwsi pacjenci z COVID-19 trafiali do szpitali, o nowej chorobie niewiele było wiadomo. Dopiero po upływie kilku miesięcy udało się ustalić, w jaki sposób koronawirus atakuje ludzki organizm i jakie powikłania powoduje. Przykładowo sekcja zwłok osób zmarłych na COVID-19 na początku epidemii we Włoszech wykazała, że u ogromnego odsetka pacjentów bezpośrednią przyczyną zgonu były zakrzepy krwi, które prowadziły do zatorów.

- Dzisiaj każdy pacjent z COVID-19 na dzień dobry dostaje heparynę drobnocząsteczkową, która rozrzedza krew - opowiada prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

Choć wciąż nie stworzono leku na COVID-19 o potwierdzonym działaniu, lekarze dysponują kilkoma terapiami, które skutecznie wyprowadzają pacjentów z choroby.

- Większość lekarzy w Polsce stosuje się do rekomendacji Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Obejmują one leki, których stosowanie jest uzasadnione na podstawie aktualnej wiedzy - opowiada prof. Flisiak.

Zgodnie z tymi rekomendacjami, jeśli pacjent trafia do szpitala i ma objawy aktywnej infekcji, w pierwszej kolejności powinien dostać lek przeciwwirusowy. Najlepiej, choć wciąż niedostatecznie poznanym z tej grupy jest remdesivir.

Jest to lek przeciwwirusowy, który został opracowany w 2014 r. przez amerykańską firmę farmaceutyczną Gilead Sciences z myślą o walce z epidemią wirusa Ebola, a później MERS. Remdesivir włącza się do powstających wirusowych łańcuchów RNA, powodując zmniejszenie wytwarzania wirusowego RNA i uniemożliwia dalszą replikację. Stosowanie remdesiviru wciąż wzbudza kontrowersje, ale obecnie jest to jedyny lek przeciwwirusowy, który wykazuje aktywność wobec SARS-CoV-2. - Skuteczność remdesiviru w leczeniu COVID-19 dowiodły niepublikowane jeszcze wyniki polskiego badania SARSTer, w którym stwierdziliśmy blisko 40 proc. niższą śmiertelność i o 13 proc. częstszą poprawę kliniczną u chorych leczonych remdesivirem w porównaniu z innym, wcześniej stosowanym lekiem przeciwwirusowym. Remdesivir dodatkowo skraca czas tlenoterapii i zmniejsza prawdopodobieństwo konieczności podłączenia do respiratora - podkreśla prof. Flisiak.

2. Leki na reumatyzm ratują życie zakażonych koronawirusem.

Remdesivir jednak jest skuteczny tylko w pierwszych dniach choroby, dopóki trwa aktywna replikacja wirusa.

- Później podawanie remdesiviru czy jakiegokolwiek innego leku przeciwwirusowego mija się z celem - opowiada prof. Flisiak. - Jeżeli nie następuje poprawa stanu pacjenta, ciągle pogarsza się saturacja tlenem, oznacza to, że rozpoczęła się tak zwana burza cytokinowa i leczenie musi zostać skierowane na jej powstrzymanie — podkreśla.

W uproszczeniu: burza cytokinowa jest reakcją autoimmunologiczną, która następuje, kiedy organizm zaczyna produkować dużo substancji (interleukina 6), żeby zneutralizować wirusa, ale w efekcie zabija sam siebie. Powstaje rozległy stan zapalny, przypominający wstrząs septyczny. Burza cytokinowa w tej chwili jest jedną z dwóch najczęstszych przyczyn śmierci z powodu COVID-19. Pierwsza — to rozległe zniszczenie płuc.

- Kiedy stan pacjenta się pogarsza i następuje ostra niewydolność oddechową, wówczas podajemy tocilizumab - opowiada prof. Katarzyna Życińska, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, która leczy chorych na COVID-19 w szpitalu MSWiA w Warszawie.

Tocilizumab jest lekiem biologicznym, immunosupresyjnym, stosowanym głównie w leczeniu reumatoidalnego zapalenia stawów i ciężkiej postaci zapalenia stawów u dziecimłodzieńczego idiopatycznego zapalenia stawów. Jak tłumaczy prof. Życińska, lek nie działa bezpośrednio na wirusa, ale jest w stanie opanować reakcje autoimmunologiczne i powstrzymać burze cytokinową.

- U większości pacjentów po podaniu tocilizumabu dostrzegamy zaskakująco dobre i szybkie efekty terapii. Czasami już po podaniu drugiej dawki leku stan kliniczny pacjenta znacząco się poprawiał. U części wróciła spontaniczna czynność oddechowa. Tych pacjentów można odłączyć od respiratora – opowiada prof. Katarzyna Życińska.

Pozytywne skutki podawania tocilizumabu również dowodzi polskie badanie SARSTer.

3. ECMO - terapia ostatniej szansy.

Jeśli jednak po podaniu dwóch dawek tocilizumabu stan pacjenta wciąż się pogarsza, oznacza to, że doszło do zaawansowanych zmian w płucach.

- To jest niestety moment, w którym musimy przekazać pacjenta w ręce intensywnej terapii, gdzie zostanie podłączony pod respirator wspomagający oddychanie - opowiada Flisiak.

Pacjentom, którym względu na uszkodzenie płuc nie pomaga już nawet respirator, pozostaje tylko ECMO — terapia ostatniej szansy. Jest to jeszcze bardziej zaawansowany sposób na pozaustrojowe natlenowanie krwi, które jest nazywane również sztucznym płucem. Terapia jest stosowana tylko w pięciu ośrodkach w Polsce, aczkolwiek ośrodków posiadających to urządzenie jest znacznie więcej.

Pacjentom w najcięższym stanie podaje się również deksametazon, steryd z grupy glikokortykosteroidów. Dotychczas był on stosowany powszechnie w leczeniu chorób reumatycznych i autoimmunologicznych ze względu na silne i długotrwałe działanie przeciwzapalne.

- Badania potwierdzają skuteczność deksametazonu. Jednak ten lek może być podawany tylko pacjentom w najcięższym stanie, ze skrajną niewydolnością oddechową. Jego zastosowanie w okresie aktywnej replikacji wirusa, może być wręcz niebezpieczne - podkreśla prof. Flisiak. - W Polsce na szczęście bardzo mało chorych dochodzi do tego etapu choroby. Zdecydowana większość pacjentów dobrze reaguje na leczenie remdesivirem lub tocilizumabem - podkreśla prof. Flisiak.

4. Terapia osoczem ozdrowieńców. Czy jest skuteczna?

W ciężkich przypadkach lekarze mogą również zastosować jako dodatkową terapię osoczem ozdrowieńców. Polega ona na tym, że osocze krwi wraz z przeciwciałami koronawirusa są przetaczane pacjentom w najcięższym stanie. Na początku pandemii ta terapia uchodziła za jedną z najbardziej obiecujących. Wstępne badania wykazywały ogromną poprawę stanu chorych. Dzisiaj zdania na ten temat są podzielone.

Coraz częściej słychać głosy mówiące o skuteczności zastosowania w terapii chorych na COVID-19 osocza ozdrowieńców. Nad lekiem na jego bazie pracuje też polski zespół oparty o specjalistów z kilku ośrodków m.in. z Lublina. Biomed Lublin jest już gotowy do produkcji leku, czeka tylko na osocze ozdrowieńców.

Wiadomo, że szczepionka gotowa do podania osobom narażonym na zakażenie nie powstanie wcześniej niż za rok. To oznacza, że do tego czasu jedyna nadzieja w eksperymentalnych terapiach, które mogą pomóc wyleczyć pacjentów z COVID-19. Badania nad lekiem rozpoczęła grupa polskich ekspertów.

Koordynatorem badań jest Klinika Chorób Zakaźnych Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie. W prace zaangażowane są również Instytut Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie, który ma prowadzić ocenę jakościową przeciwciał pozyskiwanych z osocza i firma Biomed Lublin Wytwórnia Surowic i Szczepionek, która jest w stanie wyprodukować taki lek.

Polski zespół chce opracować lek na bazie immunoglobulin G, czyli przeciwciał wobec SARS-CoV-2. Na czym polega ta metoda?

- Najprościej mówiąc, jest to wydobycie przeciwciał z osocza. Przeciwciała to jest ta odpowiedź organizmu, która jest wytwarzana po zakażeniu. W momencie, kiedy my podamy tę immunoglobulinę osobie chorej, u której toczy się proces zakaźny, ta immunoglobulina ma spowodować unieczynnienie tego wirusa, zatrzymanie procesu namnażania - wyjaśnia w rozmowie z WP abc Zdrowie prof. dr hab. n. med. Krzysztof Tomasiewicz, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie.