Ceny energii wzrosły i nie zapowiada się, aby był to koniec podwyżek. Przedstawiciele rządu chętnie obwiniają Unię Europejską za wyższe rachunki za energię, a niektórzy populistyczni politycy próbują zbić kapitał poparcia na obecnej sytuacji, która obciąża obywateli, szczególnie najuboższych.

Owszem, podwyżka cen energii wynika ze skokowego zwiększenia w ostatnim czasie cen uprawnień do emisji CO2 w Europejskim Systemie Handlu Emisjami (ETS) a także wzrostu cen surowców na rynkach światowych. Odbudowujące się po pandemicznym kryzysie gospodarki zwiększają zapotrzebowanie na energię, co również wpływa na jej ceny. Jednak wymienione przyczyny wzrostu cen energii to tylko elementy większego obrazu. Kolejnym jego elementem, równie ważnym, jest polityka rządu, która w ostatnich latach nie przygotowała gospodarki na wyzwania związane z realizacją zobowiązań klimatycznych zaakceptowanych przez Polskę i funkcjonowanie w warunkach takich światowych megatrendów jak np. postęp technologiczny.

Europejski System Handlu Emisjami działa w Unii Europejskiej od 2005 r., a jego obecny kształt wynika z reformy tego Systemu w 2017 r., którą uzgodniły wszystkie państwa unijne, w tym Polska. Nie było tajemnicą, że reforma systemu ETS zmniejszy pulę uprawnień do emisji, co w konsekwencji będzie musiało wpłynąć na wzrost ich cen. Unijna polityka pogłębia swoje wymagania klimatyczne od co najmniej 2009 r., czyli od przyjęcia pakietu energetyczno-klimatycznego (tzw. “3x20”). Polska jest też od lat stroną międzynarodowych zobowiązań klimatycznych – kolejne z nich - Agenda ONZ 2030 została przyjęta w 2019 r.

Był zatem czas na przygotowanie polskiej gospodarki na funkcjonowanie w warunkach realizacji zobowiązań klimatycznych. Tak, transformacja to złożony, długofalowy proces - wymaga utrzymania konkurencyjności gospodarki i ochrony obywateli przed skutkami transformacji. Jednak rozłożenie zmian w czasie i przemyślana polityka w tym zakresie pozwalają ograniczyć negatywne skutki transformacji, zwłaszcza społeczne. Dlatego związki zawodowe od lat postulowały zatem o uwzględnienie w polityce gospodarczej państwa zasad sprawiedliwej transformacji, dialogu społecznego, ochrony miejsc pracy i wsparcia socjalnego osób ubogich energetycznie.

Tymczasem rząd przez lata nie przyjmował nawet tak strategicznego dokumentu jak Polityka energetyczna Polski. Stało się to dopiero w 2021 roku a już wskazuje się na potrzebę aktualizacji treści tego dokumentu. W praktyce, polityka energetyczna była przez lata niespójna. Rósł import węgla zza granicy, zmniejszano wydobycie krajowe, co tylko pogarszało sytuację krajowego sektora wydobywczego (wykres nr. 1). Brakowało przy tym spójnej polityki dotyczącej krajowego miksu energetycznego. Jednocześnie rosły emisje CO2 (wykres nr. 2).

Rząd co roku uzyskuje niemałe środki ze sprzedaży uprawnień do emisji w systemie ETS, który obecnie tak krytykuje. W latach 2013–2020 było to ponad 34 mld zł. Środki te można było wykorzystać efektywniej, inwestując w unowocześnienie systemu energetycznego. Czy rząd pamięta jeszcze, że miał od 2017 r. realizować Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, dzięki której miały w Polsce wzrosnąć inwestycje i innowacyjność w gospodarce, przy jednoczesnym wzroście zamożności Polaków oraz zmniejszeniu liczby osób zagrożonych ubóstwem i wykluczeniem społecznym?

Faktycznie, system ETS wymaga przeglądu i rolą rządu jest uczestnictwo w unijnym dialogu w tej sprawie, odpowiada bowiem za politykę międzynarodową. Funkcjonowanie w ramach Unii Europejskiej nie zdejmuje jednak z rządu odpowiedzialności za politykę krajową. Należy wykorzystać potencjał finansowy, jaki stworzyła unijna polityka klimatyczna - z korzyścią dla polskiej gospodarki. Celem rządu powinien być zrównoważony rozwój państwa z gospodarką bezpieczną energetyczne, opartą o energię w przystępnych cenach, zaawansowane technologie oraz godziwie wynagradzanych pracowników a także usługami publicznymi wysokiej jakości oraz efektywnym systemem socjalnym.

(KP)