Kończy się rok. Zazwyczaj o tej porze robimy bilans minionych miesięcy, sumujemy zyski, liczymy straty. Byłoby tak i tym razem gdyby nie fakt, że rok 2020. naznaczyła pandemia koronawirusa.


W ciągu kilkunastu dni okazało się, że świat jest bezradny wobec zarazy. Na nic wiedza, na nic zaawansowane technologie, na nic rzesze pewnych siebie, sytych elit władzy. Wszystko zawiodło. Dzisiaj chodzimy w maseczkach, liczymy zakażonych i zmarłych, z nadzieją wsłuchujemy się w informacje o szczepionkach, które być może zneutralizują wirusa. Mogło się wydawać, że zdewaluowane słowa dialog i solidarność odzyskają swoje znaczenie. Czy tak się stało?

Instytucjonalny dialog działał sprawnie do czasu kiedy nowy, większościowy rząd zaczął traktować Radę Dialogu Społecznego jako ciało fasadowe - użyteczne politycznie ale zbędne w procesie zarządzania państwem. Projekty ważnych społecznie i gospodarczo ustaw wnoszono do „laski marszałkowskiej” w trybie inicjatywy poselskiej, z pominięciem opinii partnerów społecznych. W pierwszych dniach marca tego roku, na plenarnym posiedzeniu RDS, OPZZ przeprowadziło debatę o zbliżającym się spowolnieniu gospodarczym i wynikających z tego zagrożeniach. Przedstawiciele rządu zlekceważyli te sygnały przykrywając je propagandą sukcesu. Także tego dnia NSZZ „Solidarność” i Związek Pracodawców i Przedsiębiorców ogłosili zwieszenie prac w Prezydium RDS. Nagle, po pięciu latach pracy Rady, uznali że najpilniejszym zadaniem jest lustracja jej członków. Tydzień później secesjoniści znaleźli się w niezręcznej sytuacji, bowiem premier Morawiecki przyznał, że w Polsce również mamy koronawirusa. W obliczu poważnego zagrożenia zdrowia i życia milionów Polek i Polaków wypadało być jakoś obecnym. No więc „S” i ZPP niby pozostali w Radzie ale „jakoby ich nie było” - w zależności od sytuacji.

A rząd przedstawiał kolejne mutacje tarczy antykryzysowej. Wbrew oczekiwaniom społecznym górę wzięły polityczne kalkulacje! Z jednej strony premier zapewnił sobie uprawnienia do odwoływania członków RDS, z drugiej zaś zablokował propozycję OPZZ, by w trakcie postojowego wynagrodzenie pracownika było rekompensowane w 75% przez państwo, a w 25% przez przedsiębiorcę. W rezultacie wsparcie pracowników zostało sfinansowane z Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, czyli ze składek pracujących. OPZZ konsekwentnie dowodził, że priorytetowym celem rządu musi być ochro­na miejsc pracy i wynagrodzeń osób pracujących. Podkreślaliśmy, że zahamowanie kryzysu gospodarczego nie będzie możliwe, jeśli pracownicy utra­cą pracę i wynagrodzenia w wyniku czego zmniejszy się popyt wewnętrzny i eksport. Dzięki konsekwencji i uporowi, niektóre uwagi OPZZ zostały uwzględnione przez rząd w procesie tworzenia przepisów prawa. Programy antykryzysowe pomogły wielu firmom i zapewne przyczyniły się do ochrony części miejsc pracy. Niestety, bezrobocie rośnie. Na pierwszej linii walki z epidemią stanęli pracownicy budżetówki. Tymczasem rząd pozbawił ich nagród, premii, zamroził płace i szykuje kolejne zwolnienia.

Mimo pogarszającej się sytuacji epidemicznej, rządzący nie zapominali o partyjnym przeciąganiu liny. Za wszelką cenę postanowili zorganizować korespondencyjne wybory prezydenckie. OPZZ negatywnie zaopiniowało poselski projekt ustawy w tej sprawie. Nie godziliśmy się na narażanie życia i zdrowia kilkudziesięciu tysięcy pracowników Poczty Polskiej i łamanie podstawowych zasad demokracji zapisanych w Konstytucji RP. Wprawdzie do kopertowych wyborów nie doszło, ale na przygotowania do nich, bez podstawy prawnej wydano 70 milionów złotych. Jeśli dorzucić do tego afery maseczkowe, respiratorowe i Bóg wie jakie jeszcze, to nic dziwnego, że rządzący przedstawili kolejny pomysł na walkę z pandemią. W ustawie covidowej wprowadzono przepis, który stanowi, że do zamówień, których przedmiotem są dostawy lub usługi niezbędne do przeciwdziałania COVID-19, nie stosuje się przepisów ustawy Prawo zamówień publicznych. Posłowie KP PiS dorzucili jeszcze projekt ustawy, który przewidywał, że kto narusza obowiązki służbowe lub obowiązujące przepisy w celu przeciwdziałania COVID-19 nie popełnia przestępstwa. Opiniując negatywnie ten projekt pytaliśmy: „Czy ustawa zapewniająca bezkarność urzędnikom ma służyć temu, by zalegalizować działanie władzy publicznej poza granicami prawa. Czy to odpowiedź na medialne informacje o wielu nieprawidłowościach w różnych ministerstwach?”.

Przykłady można mnożyć. A jeśli do tego dodamy kolejne kryzysy społeczne czy konflikt z Unią Europejską, wywoływane przez głównych aktorów naszej sceny politycznej to konkluzja jest oczywista: pogubili się! Zapytacie Państwo gdzie ta solidarność i dialog. Ano nie ma. Władza oblewa ten egzamin. Zdaje go tylko społeczeństwo. Ale ludzie są coraz bardziej zniecierpliwieni i dają temu wyraz. Dlatego, z okazji zbliżających się Świąt mam apel do rządzących. Wiem, że „są w ojczyźnie rachunki krzywd”, ale zapomnijcie o nich na chwilę. Poszukajcie w sobie empatii, bądźcie solidarni i zacznijcie z nami rozmawiać bo, jak mawiał 

Ignazio Silone: „Lepiej wspólnie mówić, niż przeciwko sobie milczeć”.


Andrzej Radzikowski